Mikromusic z Dolnej Półki – czy to koncert dla dwójki?
Wiadomo, gusta muzyczne i w ogóle gusta co coś, o czym nie powinniśmy rozmawiać. Osobnicze i tyle. Ale jeśli lubisz choć jedną piosenkę Mikormusic to… ciśnij kupować bilet!
Trasa i aranżacje w wersji Mikromusic z Dolnej Półki będą grane tylko w tym roku i skończą się na jesieni, kiedy wjedzie nowa płyta. Mikromusic z Dolnej Półki, bo są to cover ich samych na instrumentach „niskiej” jakości. Znalezionych w szafie, na strychu, czy wykonanej z… kociej miski lub pudełka po cygarach. I żeby była jasność – nie słychać „niskiej” jakości! To tylko pokazuje jak muzycy z Mikromusic potrafią się bawić muzyką, jak ją kochają, jakimi wirtuozami są.
Koncert sam w sobie dla ludzi, którzy docenią, że muzyka stoi na pierwszym miejscu, a nie któryś konkretny muzyk. Dla mnie to kwintesencja dobrego koncertu – idę posłuchać fajnej muzy, a niekoniecznie mam ochotę zobaczyć lidera, który swoim „blaskiem” przyćmiewa muzykę, rekompensuje jej jakość i tym podobne. Tutaj, masz wrażenie, że na scenie spotkała się grupa doskonałych rzemieślników, pasjonatów i wirtuozów. Muzyka broni się sama. Jak u Kuby Badach czy Meli Koteluk.
Wiecie, że Mikormusic mogło nie być w takim składzie? Wokalistka, pani Natalia, studiowała prawo i zaczęła nawet w zawodzie pracować. Ale chyba nie czuła za mocno klimatu i doważyła się na iść w stronę muzyki i o to jest! Jak wielką stratą byłoby nie mieć jej niezwykłego głosu na scenie muzycznej, i jej samej, rzecz jasna. Miałam nieodparte wrażenie, że cała ekipa, wraz z pani Natalią, świetnie się bawią podczas koncertu i przychodzi im to niemalże z lekkością i łatwością. Widać pasję, co propsuje mocno mocno.
No i umówmy się, chyba nikt nie jest w stanie zaśpiewać pół piosenki
W dupie to mam, w dupie to mam, w dupie mam…
i zabrzmi to niemalże tak wzniośle jak chorał kościelny, a jednocześnie bez obraźliwego przekazu! Dziękuję, dobranoc!