Bielenda serum antycellulitowe Slim Cellu Corrector – hit czy kit?
Serum antycellulitowe Bielenda Slim Cellu Corrector – Skoncentrowany korektor cellulitu Ujędrniająca Karboksyterapia CO2 według producenta nadaje się do każdego rodzaju skóry z uwzględnieniem wrażliwej. Kosmetyk powinien działać na skórę podobnie jak bardzo popularny ostatnio zabieg karboksyterapii, wywołując powstawanie zbliżonych mechanizmów w głębi skóry. Według producenta redukuje cellulit (zarówno tłuszczowy jak i wodny), ujędrnia i modeluje ciało a także wygładza i pogrubia skórę.
Bielenda serum antycellulitowe – składniki aktywne:
- Kwas DHA – intensywnie nawilża skórę i zapobiega jej starzenia,
- Alga chlorrela – o działaniu detoksującym i pobudzającym mikrokrążenie, wpływa na poprawę struktury i napięcia skóry przyczyniając się do redukcji uporczywego cellulitu,
- Garcina cambogia – spowalnia odkładanie się tłuszczu w komórkach, ma działanie wyszczuplające oraz modelujące,
- Kigelia africana – o działaniu ujędrniającym i wzmacniającym skórę. Chroni również przed wiotczeniem.
Największym plusem produktu jest działanie nawilżające a także jego łagodny i przyjemny zapach (w przeciwieństwie do większości tego typu balsamów, których zapach potrafi być odpychający). Opakowanie balsamu ma formę poręcznej, wygodnej do używania tuby w pojemności 250 ml.
Kosmetyk stosowałam regularnie przez okres ponad miesiąca, rano i wieczorem na obszar ud oraz pośladków. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż żaden, nawet najdroższy balsam nie usunie cellulitu jeżeli będziemy prowadzić niezdrowy tryb życia. Pragnę jednak podkreślić, iż dbam o kwestię zdrowego odżywiania się i ćwiczę regularnie – 3 razy w tygodniu. Niestety, po kosmetyku Bielendy spodziewałam się znacznie więcej, po ponad miesięcznym stosowaniu nie zauważam większych rezultatów w kwestii redukcji cellulitu. Nazwa produktu brzmi bardzo obiecująco, nawiązuje do jednego ze skuteczniejszych zabiegów medycyny estetycznej na cellulit – niestety nie jest to trafne nawiązanie. Efekty nie są w żadnym stopniu porównywalne do zabiegu karboksyterapii, jednak nie mogę powiedzieć że kosmetyk jest totalnym bublem. Pomimo, iż produkt nie wpłynął w żaden sposób na moją sylwetkę ani cellulit, nie zmniejszył jego grudek to jednak jestem zadowolona z jego działania na skórę, która stała się bardziej gęsta, jędrna i lekko nawilżona. Z pewnością dużym atutem produktu jest jego delikatna formuła, nie wywołuje żadnych efektów termicznych a co za tym idzie nie podrażnia i nie wywołuje reakcji alergicznych. Balsam nie brudzi ubrań i wchłania się do sucha.
Atutem kosmetyku jest jego wydajność – mimo regularnego stosowania dwa razy dziennie przez okres ponad miesiąca na obszar ud i pośladków w dalszym ciągu zostało mi ponad pół tubki. Producent zaleca zużycie produktu w ciągu 6 miesięcy od dnia otwarcia, jest to wystarczający czas przy tej wydajności balsamu. Nie znalazłam zaleceń dotyczących przeciwwskazań do używania produktu Bielendy, ale z pewnością nie powinny go stosować osoby posiadające uczulenie na którykolwiek z jego składników. Ja niestety takim uczuleniowcem jestem – dostałam wysypki za każdym użyciem 🙁
Bielenda serum antycellulitowe podsumowanie:
OD KIEDY UŻYWAM: 3 miesiące
ILE OPAKOWAŃ ZUŻYTYCH: 1 sztuka
CZY KUPIE PONOWNIE? NIE, uczulenie!
CZY ZABIORĘ W PODROŻ? Można, ale tuba za duża do samolotu.
CENA: ok. 17zł
POJEMNOŚĆ: 250ml
WYDAJNOŚĆ: nie mogę ocenić, nie zużyłam całego, ale po paru razach wydawało się dość wydajne
Zobacz też:
W walce o gładszą skórę przyda się też dobrej jakości kolagen morski:
https://sparklings.pl/kolagen-morski-kolagen-naturalny-kolagen-rybi/