Love Is Blind na Netflix – czy to amerykańska wersja polskiego „Ślubu od pierwszego wejrzenia”?
Nie ma co ukrywać, ale raczej ten rodzaj reality show nie trafiłby na moją listę „Do obejrzenia.” Z racji bycia lekkim nerdem wolę dowiedzieć się o fizyce kwantowej niż popodglądać innych ludzi.
Oczywiście do całej serii i jej oglądania przyczynił się mój partner. Po raz za sprawą wcześniejszego maglowania „Ślubu od pierwszego wejrzenia”, a po dwa koleżanka z pracy zaspojlerowała, że turbo ciekawy eksperyment. No dobra, nie trzeba mnie długo namawiać, jak coś jest eksperymentem i można ludzkie szczurki w klatkach pooglądać 😛
W amerykańskiej wersji, czyli w „Love is blind”, pary nie widzą się przed wybraniem siebie, a w doborze nie pomagają eksperci, jak to ma miejsce w polskiej wersji, czyli w „Ślubie od pierwszego wejrzenia.” W polskiej wersji też za dużego doświadczenia nie mam, bo raptem jestem w trakcie oglądania sezonu 4, a poprzednich nie widziałam.Także wybaczcie mi moją niezbyt wielką znajomość tematu. Natomiast…
Love is blind jest o tyle ciekawe, że możemy wiele obserwować i wnioskować po niewerbalnych zachowaniach uczestników, kiedy to jeszcze nie widzieli tej drugiej osoby na oczy. Oczywiście, my jako widzowie, bo biedacy nadal gówno widzą. Bardziej ciekawiłby mnie ten eksperyment, gdyby każdy z uczestników nie był w otoczeniu innych rywali. Tak, rywali, bo przecież o jedną osobę może się starać więcej niż jeden uczestnik, prawda? Na ile rozmowy zakulisowe, których widzimy w programie bardzo mało wpływają/wpłynęły na losy par? Na ile producenci na to wpływają? Mówi się, że par było więcej, ale miejsc na honey moon w Mexico było tylko dla 6 par… Czyżby eksperyment okazał się, aż tak dużym sukcesem? Czyżby od jutra Tinder nie powinien nam pokazywać zdjęć, a skupić się na cech osobowości i na głosie? Ciekawie jawi się taki obraz Tinderka 🙂
Ale wracając – nasze sądy, domysły i decyzje często są konfrontowane z osobami z naszego otoczenia, ale nie wiem, na ile rywalizacja, wpływa na nie dobrze. W racjonalnym sensie. Bo to, że ktoś może być bardziej chętny do zaklepania drugiej osoby to zrozumiałe, ale czy to jest zawsze przemyślane uczucie, czy tylko tzn. „poryw serca”?
Sam program jest dla mnie w kategorii „Ciekawostka socjologiczna”. Poszukiwanie wymarzonej miłości, drugiej połówki to przecież debilizm wkładany nam przez mass media od bóg wie jak długiego czasu – czyżbyśmy jako ludzkość byli na tyle zdesperowani, że będą powstawać reality show na ten temat? I chyba jesteśmy tak zdesperowani, bo sezon 2 is coming soon…
I dla jasności – ludzi to mogę oglądać w eksperymentach, zwierzęta zdecydowanie nie 😉